środa, 11 grudnia 2013
Rozdział 11
Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. Justin jeszcze spał. Nie miałam serca go budzić więc powoli wstałam z łóżka. Zeszłam na dół do kuchni by wziąć tabletkę przeciw bólową . Nalałam sobie wody w szklankę i usiadłam przy kuchennym stole. Rozmyślałam... w mojej głowie było tysiąc pytań związanych z wczorajszą sytuacją. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Czy naprawdę tak się tym wszystkim przejmował ? Usłyszałam jak Justin schodzi po schodach. Wyglądał tak słodko, taki zaspany a włosy jakie rozczochrane ahhh... Bez zastanowienia rzuciłam się na niego całując jego policzek a on przewrócił się na podłogę. Zjechałam niżej i zaczęłam całować go po szyi.
- Kochanie a co cie tak z rana na czułości wzięło ?- zapytał uśmiechnięty.
- Kocham cie skarbie tylko tyle - pocałowałam go w usta.
- Myślisz o tym samym co ja ? - zapytałam wstając.
Podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować, założyłam mu ręce na szyję a jego ręce powędrowały na moje biodra. Podskoczyłam i oplotłam nogami jego pas.
- To co na kanapie czy na blacie - zapytał odrywając swoje usta od moich.
- Hhahaha zboczeniec - zeskoczyłam i ustałam na swoje nogi - chodziło mi o te że trzeba by było pojechać do sklepu po prezenty.
Poszłam do łazienki się ubrać. Po wyjściu z pomieszczenia zauważyłam Justina siedzącego na łóżku już ubranego co oznaczało, że był w drugiej łazience.
- To co jedziemy ? - zapytałam wesoło.
Wstał z łóżka podszedł do mnie pocałował i poszliśmy do samochodu. Justin jak to na gentelmena przystało odtworzył mi drzwi. Jechaliśmy w ciszy, ale takiej przyjemnej ciszy. Justin co chwilę na mnie zerkał. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do galerii handlowej. Uwielbiam tą galerią, jest taka ogromna. Kiedyś w wakacje przychodziłam tu z mama niemalże codziennie. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka.
Oczywiście nie odbyło się bez paparazzi. Czasami myślę, że oni są wszędzie, dosłownie.
Chodziliśmy po sklepach i kupowaliśmy upominki do całej jego i mojej rodziny.
W końcu po 2 godzinach spędzonych w galerii pojechaliśmy do domu. Cały samochód był załadowany prezentami ale Kenny nam pomógł zanieść to wszystko do domu.
Opadliśmy zmęczeni na łóżko w pokoju.
- To co robimy księżniczko ? - zapytał Justin.
- Nie nazywaj mnie księżniczką.
- Dlaczego księżniczko ? - zapytał z uśmiechem.
- Juustin !
- Jesteś moją księżniczką i będę cię tak nazywać. Nie nigdy nie przestanę. - pocałował mnie w usta.
Oczywiście oddałam pocałunek. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Jego ręce powędrowały na moje biodra a ja zaczełam czochrać mu włosy. Nagle do pokoju wpadł Justina brat.
Jak oparzeni od siebie odskoczyliśmy, miejąc nadzieję, że młody niczego nie zauważył.
- Jusstin - krzyknął Jaxon.
- Cześć młody - przywitał się z nim Justin.
- A kto to ? - palcem pokazał na mnie.
- To to jest Chanell twoja......
- Ciocia - wyrwał się młody.
- Tak ciocia - Justin spojrzał na mnie uśmiechając się szeroko..
Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam zawięźlie dyskutować z Justinem i jego bratem.
Opowiadali mi różne ciekawe historie z ich życia.
Naprawdę oni to są walnięci :)
-------------------------------------------------------------------
Na początku chciałam was przeprosić, że nie dodawałam rozdziału.
Skarby proszę was wysyłajcie bloga do swoich znajomych Beliebers.
Wiem , że krótki ale mam karę i dlatego taki króciutki.
KOMENT = ROZDZIAŁ
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
czekam na następny!!! <3
OdpowiedzUsuńCzekamy na więcej <33
UsuńUwielbiam Twój blog ♥ Jest bardzo ciekawy <33 Czekam na następny i dłuższy rozdział :*
OdpowiedzUsuńHahaha "Oni są walnięci" haha. No cały Justin xd haha :D
OdpowiedzUsuń/mistycznaluiza2
Jaxon *-* uwielbiam twój blog :*
OdpowiedzUsuń